piątek, 30 maja 2008

Joy Division

Hmm, hmm, mimo iż gówno się znam to napiszem coś tutaj.
Nie jestem jakimś tró mega fanem JD ale muszę stwierdzić, że jak dla mnie to zespół nr 1 ever. Właśnie, zespół, czy może raczej zjawisko albo, w zasadzie, tylko jedna osoba, która swoją charyzmą, wrażliwością i umiejętnością do przekazywania emocji, zjednała sobie rzeszę fanów? Ja bardziej bym obstawał przy ostatnim wariancie, aczkolwiek nie neguję ważnej roli samej muzyki, jako brzmienia instrumentów itd. bo te również są bardzo istotne. I ich prostota jak dla mnie jest wielkim atutem JD.

Teksty Curtisa bardzo na mnie działają. Chyba już nie zdarzy się drugi taki 'tekściarz'. Może przesadzam ale ciężko mi sobie wyobrazić kogoś kto będzie umiał tak doskonale przekazać emocję słowami. W zasadzie nie tylko słowami, całą swoją osobą. Był już co prawda Morrison, był Barret i inni ale jak dla mnie nikt nie był taki jak Ian. Trudno znaleźć kogoś, kto tak osobiste teksty potrafiłby nagrać albo zaśpiewać na koncercie. On potrafił. Chwała mu za to.

Chyba mam słabość do neurotyków-samobójców bo tylko tacy ludzie są moimi idolami. No może z drobnymi wyjątkami.

Atmosphere

środa, 21 maja 2008

Literatura polska XXI w.

Chuj, dupa, cipa -
Ars Poetica

Dupa, cipa, chuj -
Czytelniku będziesz mój*

*Jakość i treść tego czegoś jest adekwatna do jakości i treści polskiej literatury i poezji (chociaż tej w mniejszym stopniu) współczesnej.

niedziela, 18 maja 2008

Bezsens ist schön, powiedział nihilista.

Skoro już tak bezsensowujemy to ciągnijmy to dalej, jako że podobie mi się to.
W zasadzie bezsens to rzecz dominująca w dzisiejszym świecie (o ile bezsens można nazwać rzeczą). Tutaj nic nie ma sensu. A może i coś ma sens a ja o tym nie wiem? (Tak Ola, teraz masz wdać się ze mną w polemikę. To jest ten moment:P)

Czy ten brak sensu jest czymś negatywnym? W ujęciu zwykłego człowieka raczej tak. No bo jak to tak żyć bez sensu, nie mieć celu i nie wiedzieć po co się żyje?! No właśnie, jak to. Ano tak to! Gdy nie ma sensu, to albo się rozpacza i marudzi albo żyje się dla hedonistycznej przyjemności (Ale parszywe to i plugawe). Ale tutaj rodzi się pytanie, czy ta przyjemność, albo cierpienie, nie staje się wtedy sensem życia? O chuj, zawiłe to i nie do pojęcia przeze mnie, mimo iż zrodziło się to w mojej głowie. Dlatego kończę ten wywód bo nie chcę wyjść na pseudointeligenta.

Piśmiactwo

Hm, hm. W sumie też piszę bez tematu i zaczynam się zastanawiać, czy to czasem nie rokuje źle dla ciągu chronologiczno-notkowego Dark Roomu. Może jednak lepiej byłoby najpierw spożytkować wenę, czy jak to pies zwał, na obmyślenie tematu, a dopiero później pisać? Chyba następnym razem tak zrobię. Albo i nie. Najlepiej się za to brać, jak temat sam się nasunie. Anyway, może uprawianie piśmiactwa beztematowego to całkiem niezły pomysł tak raz na jakiś czas? Kto wie, czy jakaś genialna myśl, idea czy pomysł nie najdzie nas przy tej wolnomyślicielskiej, nieskrępowanej czynności? Osobiście szczerze w to wątpię, ale nie wykluczam - jakaś tam bliska zeru szansa zawsze istnieje.

Miało być też coś o hejtowaniu (czy nienawidzeniu, jak kto woli), ale nie przychodzi mi w tej chwili do głowy nic sensownego, a o bezsensach już było, więc chyba na razie pasuję. Ciąg dalszy jednak nastąpi i to może nawet dzisiaj, jeśli tylko uda mi się coś wymyślić.

EDIT:
W trakcie pisania kolejnej notki naszło mnie (ach) drobne oświecenie. Dlaczego pisanie beztematowe nie jest powszechne? Bo - jest - nudne. Dla obu stron. Kropka. Dużo tych kropek.

piątek, 16 maja 2008

Reaktywacja sracja.

Dupa, dupa, myśl niepoukładana. Z nudów, a może i z jakiejś głębszej potrzeby, postanowiłem tutaj coś naszrajbać. Jeszcze nie wiem co ale może się jakoś to rozwinie.

W sumie pisanie nie na temat, alibo bez tematu, jest fajne. Żaden wewnętrzny stróż, nie każe mi się trzymać konkretu i nie zabrania mi dłuższych dygresji. Ale z drugiej strony, pisać bez tematu, to pisać o niczym. Hmm, ale przecież nawet jak się pisze o niczym to jednak się pisze o czymś. Zawiłe to jak ontologia według Heideggera.

O, może bym tak właśnie pogadał na temat tejże ontologii? E, nie.

Dupa, dupa, dalej nie wiem co pisać. A jednak piszę. Pisanie dla pisania jest całkiem ok. Czas szybciej płynie. Jeju, jeju, teraz wychodzę na pseudointeligenta albo jakiego innego zboka. W sumie to lepiej być pseudointeligentem, niż w ogóle nie być inteligentem. A może jednak nie. Tak, jest zupełnie odwrotnie. Lepiej nie udawać inteligenta czyli być pseudointeligentem. Dlatego, koniec mojego pisania. Przynajmniej na dzisiaj.